W każdy czwarty weekend stycznia ciemność nocy nad Narą rozświetla jasna pożoga, gdy pobliska góra Wakakusa staje w ogniu. Dzieje się tak rok rocznie od kilkuset lat. Skąd pochodzi tradycja palenia góry i jak wyglądają obchody tego wyjątkowego festiwalu?
Spis treści
Wakakusa Yamayaki, czyli właściwie co?
Sięgnijmy do języka japońskiego. Góra Wakakusa (若草山) – nazwa własna 342-metrowego wzniesienia w Narze, to po polsku „góra młodej trawy” (若 = młody, 草 = trawa, 山 = góra). Gdyby była w Bieszczadach, a nie w Japonii, zapewne nazwalibyśmy ją „połonina”. Ostatni znak (ten na górę ⇒ 山) można przeczytać yama, co daje nam początek drugiego wyrazu. A co z resztą?
Kojarzycie przysmak yakitori? Szaszłyki z grillowanych kawałków kurczaka, które Japończycy wcinają jako przekąskę do alkoholu? Yakitori (焼き鳥) to nic innego, jak właśnie „grillowany/smażony/pieczony kurczak” (鳥 = ptak). Więc jeśli yama (山) to góra, a yaki (焼き) to grillowany (choć tu raczej chodzi o „kontrolowane palenie” – w sumie grillowanie właśnie na tym polega 😉 ), to wychodzi nam festiwal grillowanej góry – yamayaki (山焼き). Proste?
Nara Park
Festiwal co roku organizowany jest przez dwie buddyjskie świątynie Tōdai-ji i Kōfuku-ji oraz jedną świątynię shintō – Kasuga Taisha. Wszystkie trzy świątynie znajdują się na terenie Parku Nara, najpopularniejszego miejsca wśród odwiedzających Narę turystów, ze względu na stada pół-oswojonych danieli.
Danieli w Parku Nara jest podobno ponad tysiąc pięćset. Są wszystkożerne – jeśli obrócisz się do nich plecami (odradzam), mogą zeżreć Ci nawet mapę wystającą z plecaka. Mówię serio – są tacy, co sprawdzili na sobie 😉 Pomimo tego, że nie są szczególnie wybredne, ich główne źródło pożywienia stanowi trawa i sprzedawane w całym parku krakersy ryżowe sembei (senbei). Wszędzie tam, gdzie nie ma danieli, krakersy są przysmakiem dla ludzi, ale nie ma takiego odważnego, który dałby radę zjeść swoje sembei w Parku Nara samemu. Daniele, które nie dostają tego, co im się według nich należy, biorą to same, nie bacząc na konsekwencje 😉

Park Nara rozciąga się na wschód od centrum miasta do starego, cedrowego lasu pierwotnego Kasugayama. Drzewa w tym lesie są święte, a ludzie nie mają do niego wstępu od ponad tysiąca lat. Co ciekawe, ten niespotykany las rośnie u stóp góry Wakakusa, która co roku staje w płomieniach.
Świątynie – główni sprawcy wydarzeń
Świątynie, które co roku organizują „grillowanie” góry Wakakusa są niezwykle piękne. Te kilka zdjęć to jedynie zapowiedź. Mam nadzieję, że dzięki nim łatwiej będzie poczuć klimat dawnej stolicy Japonii – Nary, która na pewno doczeka się niejednego wpisu na tym blogu. Bardzo lubię tam wracać 🙂
Tōdai-ji
東大寺


Kōfuku-ji
興福寺


Kasuga Taisha
春日大社


Wakakusa Yamayaki – jak to się wszystko zaczęło?
Teorie są dwie. Obydwie są prawdopodobne, z czego jedna jest bardziej poprawna politycznie i zapewne chętniej przytaczana przez same świątynie. Dlatego ja zacznę od tej niepoprawnej, ciekawszej 😉
wersja pierwsza
W 1760 roku dwie buddyjskie świątynie Tōdai-ji i Kōfuku-ji spierały się o przebiegającą między nimi granicę. O mediacje między zwaśnionymi stronami poproszono pobliską, neutralną świątynię shintō – Kasuga Taisha. Niestety zdaje się, że zdolności mediacyjne tamtejszych kapłanów nie były zbyt duże. Próby pojednania zakończyły się fiaskiem. Niezadowoleni z sytuacji mnisi wzięli sprawy w swoje ręce i podpalili sporny teren – czyli górę Wakakusa.
wersja druga
Narę notorycznie nękały żyjące w pobliskich lasach stada dzików, wyrządzające liczne szkody w świątyniach i pobliskich domostwach. Postanowiono więc rozwiązać problem permanentnie i podpalono ich główne siedlisko – górę Wakakusa.
Obchody Wakakusa Yamayaki
Jak już wiemy co ma się odbywać i kto za tym stoi, to rodzi się pytanie – jak. Tutaj akurat mamy sporo szczęścia, bo choć festiwal odbywa się już od setek lat, to jego forma praktycznie nie uległa zmianie, a w ostatnich latach sztywny program festiwalu jest określany co do minuty. Jest to o tyle wygodne, że obojętnie czy wybierzemy się tam jutro, w 2018 r., czy dopiero w 2020, to i tak trafimy na to samo. Data festiwalu również jest sztywna – zawsze jest to czwarta sobota stycznia. Jedyny wyjątek może stanowić szczególnie zła pogoda – w takim przypadku festiwal przenoszony jest na inny dzień. W 2017 r. obchody Wakakusa Yamayaki przypadają 28 stycznia lub (w przypadku złej pogody) 29 stycznia.
Pokaz sztucznych ogni podczas Wakakusa Yamayaki 2016
Program festiwalu
Obchody Wakakusa Yamayaki oficialnie zaczynają się w samo południe. Między 12:00 a 15:00 u stóp Wakakusy odbywają się liczne konkursy i zawody dla dzieci, a najważniejszym z nich jest konkurs rzucania krakersami ryżowymi senbei. O 16:45 święty ogień z chramu Kasuga przenoszony jest na wzgórze Tobihino, skąd kilka minut po 17 wyrusza uroczysta procesja w stronę góry Wakakusa. Procesję otwierają mnisi, a za nimi podążają uczestnicy w historycznych strojach. O 17:15 procesja dociera do chramu Mizuya, gdzie od świętego ognia podpala się specjalnie przygotowane pochodnie. Około 17:45, w znajdującym się u stóp Wakakusy chramie Nogami, święty ognień z pochodni przenoszony jest po raz kolejny na inną, wielką pochodnię, od której następnie rozpalane jest festiwalowe ognisko. Ognisko otoczone jest powrozami shimenawa, które wyznaczają oddzielenie sfery sacrcum od profanum. To, co jest za nimi, jest święte i należy do bóstw.

O 18:15 rozpoczyna się krótki pokaz sztucznych ogni. Po 15 minutach słychać krótki sygnał z 300 strażackich trąbek. Rozpoczyna się główna część festiwalu, czyli palenie góry. Za pomocą pochodni podpalonych w świętym ognisku wolontariusze podpalają wysoką, zeschłą trawę na zboczu góry. Przy dobrej pogodzie cały teren wypala się w ciągu jednej godziny. Jednak w tym przypadku wiele zależy od warunków atmosferycznych – nie zawsze udaje się dosłownie „spalić całą górę”.

Moje pierwsze Wakakusa Yamayaki
O festiwalu dowiedziałam się od Karoliny jeszcze przed wyjazdem do Japonii, jednak nic nie zapowiadało się na to, że uda mi się zobaczyć go na żywo. Był styczeń. Moja pierwsza sesja na japońskiej uczelni trwała w nieskończoność. Na domiar złego paskudnie rozbolała mnie ósemka. U dentysty dowiedziałam się, że niestety wyleczyć się nie da, wyrwać też nie bardzo – trzeba operować.
Dostałam skierowanie do szpitala Mita. Po serii badań (uwielbiam japońską służbę zdrowia – w standardzie robią m.in. tomografię komputerową do usunięcia zęba), kiedy wszystko było na dobrej drodze, do akcji wkroczyła moja uczelnia. Dostałam bezwzględny zakaz poddania się zabiegowi póki nie zaliczę ostatniego egzaminu. Oczywiście jak to w Japonii, nie wiadomo gdzie sens, gdzie logika i za to chyba nienawidziłam ich najbardziej. Przez półtora miesiąca uczyłam się do egzaminów, łykałam tony leków przeciwbólowych, po które regularnie kursowałam do apteki, nie spałam po nocach, wyłam z bólu i w przerwach próbowałam jeszcze pisać prace zaliczeniowe.
W tak cudownej atmosferze nadeszła czwarta sobota stycznia – dzień Wakakusa Yamayaki. W następnym tygodniu zapowiadał mi się najcięższy dla mnie egzamin – z ekonomii, której za cholerę nie ogarniam. Było naprawdę źle, a miało być jeszcze gorzej. Japończyk płakałby nad swoim losem i dziobał książkę, a co w takiej sytuacji zrobiłby Polak? Cóż, powiedzenie „p*** wszystko i jadę w Bieszczady!” nie wzięło się znikąd 😉 Z samego rana stwierdziłam, że jak mam wypłakiwać oczy w poduszkę przez całą noc, to równie dobrze mogę to robić w hostelu. A jak mam ślęczeć przy biurku, to wolę uczyć się w pociągu. Niewiele myśląc zarezerwowałam sobie łóżko w dormitorium nieopodal stacji kolejowej, wrzuciłam do plecaka książkę, piżamę oraz tabletki przeciwbólowe i godzinę później byłam już w shinkansenie do Kioto. Tam przesiadka w regularny pociąg JR i równo około 17:30 wylądowałam w Narze.
W hostelu spotkałam Francuzkę, która przyjechała do Japonii w ramach wizy „zwiedzaj i pracuj”. Korzystała z podobnej książki do nauki j. japońskiego, co ja do ekonomii 🙂
Obchody 2016
Z dworca w stronę góry Wakakusa odjeżdża autobus miejski. Łatwo było go rozpoznać po długiej kolejce wsiadających. Chwilę później byłam już w Parku Nara. Padał deszcz. Ludzie z parasolami rozkładali się w różnych miejscach, z których była w miarę dobra widoczność. Było ciemno, ja oczywiście w ferworze walki nie pomyślałam o zabraniu czołówki. Nie chciałam zostawać na dole, więc podczepiwszy się pod grupkę Japończyków prących gdzieś naprzód, wylądowałam u stóp góry Wakakusa.
Przez megafony słychać było głos spikerki zapowiadającej po japońsku i angielsku kolejne punkty programu. Cały czas siąpił nieprzyjemny deszcz i trawa była zbyt mokra, by móc na niej tak po prostu usiąść. Wybiła szósta. Po chwili rozpoczął się 15-minutowy pokaz fajerwerków:
Gdy fajerwerki ucichły rozpoczęła się najważniejsza część festiwalu – podpalanie góry. 300 strażaków-wolontariuszy zabrało pochodnie ze świętym ogniem i przeszedłszy przez odgradzającą publiczność siatkę zaczęło podpalać trawę. Niestety ta – mokra – ciężko się rozpalała, więc w 2016 r. nie udało się spalić Wakakusy doszczętnie. Mimo to panowała jakaś niesamowita atmosfera. W czasie podpalania, na umieszczonej na zboczu góry festiwalowej scenie, rozpoczął się energiczny koncert taiko (film tutaj). Ogień i rytmiczne bębny wyzwalały jakąś dziwną energię, człowiek miał ochotę krzyczeć „tak! do cholery z tym wszystkim, spalmy to doszczętnie!”. Całkiem serio. Z wrażenia zapomniałam nawet o bólu zęba, albo raczej zaaplikowałam sobie do krwiobiegu niezłą dawkę endorfin, która skutecznie mnie znieczuliła. Choć mój deszczowy filmik pewnie tego nie odda, to, jak się czułam tej nocy było czymś, co zapamiętam pewnie do końca życia.
Yamayaki nie tylko w Narze
Yamayaki matsuri, czyli festiwale palenia góry, odbywają się także w innych miejscach w Japonii, jednak są to raczej święta lokalne. Pierwotnie głównym motywem palenia traw było odstraszenie dzikich zwierząt (głównie niedźwiedzi i dzików) i kontrola populacji owadów (które w Japonii osiągają czasem wielkość myszy). Jeśli lubicie płomienne festiwale, nie powinniście także przegapić palenia łodzi wikingów w czasie Up Helly Aa na Szetlandach, Nocy Walpurgi w Sztokhomie oraz Nocy Świętojańskiej w krajach bałtyckich i Skandynawii ♥




Gdy festiwal dobiegł końca i uczestnicy zaczęli rozchodzić się do swoich domów i hoteli, wolontariusze zostali, by pilnować ognia do samego rana
I to by było na tyle 🙂 Jeśli podobał Ci się artykuł, możesz zabawić się sprawdzając swoją wiedzę o grillowaniu góry w Narze. Specjalnie dla Was, pierwszy raz w historii bloga (i mam nadzieję, że nie ostatni) ułożyłam QUIZ z 10-cioma prostymi pytaniami na temat tego festiwalu – zobacz ile zapamiętałeś! I nie podglądaj w tekście 😉
Nie zapomnij pochwalić się wynikiem w komentarzach 🙂
Nie bądź sknera,
podziel się z innymi!